niedziela, 29 maja 2011

Prolog

      Siedziała sama w ciemnym pokoju. Mimo, że czuła smutek nie miała ochoty płakać. Zdawała sobie sprawę, że może do tego dojść. Próbowała nie robić sobie żadnych nadziei, ale to było silniejsze od niej. Czuła się szczęśliwa i nie chciała się dopuszczać do siebie tych myśli. Chciała rozkoszować się każdą chwilą. Teraz patrzyła w okno. Cały dzień było słonecznie i upalnie, jednak teraz padał deszcz. Miała wrażenie jakby pogoda łączyła się z jej bólem. Każda kropla deszczu spływająca po szybie była jej łzą. Wiedziała, że to żałosne tak rozpaczać, ale nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Pierwszy raz była w takiej sytuacji.
      - Będziesz tak siedzieć? - usłyszała jak otwierają się drzwi i wpuszczają do pokoju odrobinę światła. Zobaczyła w nich sylwetkę swojej najlepszej przyjaciółki. - Mogę wejść, czy mam sobie pójść?
      - Wejdź.
      - No to jak masz zamiar tu tak siedzieć, czy wolisz pozbyć się tych czarnych myśli, które krążą w twojej głowie. Chociaż, gdybym zapaliła światło to pewnie wokół twojej głowy widać byłoby unoszącą się czarną mgiełkę. - Audrey uśmiechnęła się smutno do przyjaciółki.
      - Co proponujesz? - zapytała.
      - Chodźmy do tego nowego clubu. Wystroimy cię, umalujemy i żaden facet nie będzie mógł tobie oprzeć. Tego kwiata jest pół świata. Szybko zapomnisz o tym kretynie. - powiedziała Charlie. - Wiem, że teraz ci ciężko. Rozstania nigdy nie są łatwe. Prosiłam cię, żebyś się nie angażowała w ten związek, ale ty mnie nie słuchałaś.
      - Więc teraz to moja wina? Dzięki.
      - Oczywiście, że to nie twoja wina. To jego wina, że wolał być z nią, a nie z tobą. Nie potrafił ciebie docenić. To idiota. Nigdy go nie lubiłam. Wiedziałam, że z nim będą kłopoty. - mówiła dziewczyna. - Zobacz co on z tobą zrobił. Zawsze dobrze radziłaś sobie z rozstaniami.
      - Masz rację. - przyznała Audrey. - Muszę wziąć się w garść.
      Zapaliła światło w pokoju. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej czarną mini sukienkę. Poszła się przebrać. Sukienka idealnie podkreślała jej szczupłą sukienkę. Pokazywała jej długie nogi przez które faceci oglądali się za nią na ulicy, ale gdy ubierała ją nikt nie mógł odwrócić wzroku od jej pleców. Jej blada skóra niesamowicie kontrastowała z czernią. Plecy wyglądały jak płótno, na którym chciało się coś namalować. Wiele razy otrzymywała propozycje od tatuażystów albo artystów malujących na ciele spotykanych w clubach. Na tatuaż nigdy się jeszcze nie zgodziła. Raz była modelką na konkursie dla artystów malujących na ciele, ale niezbyt jej się to podobało. Malowanie ciała zabrało prawie cały dzień. Cały czas musiała stać w upale, a zmywanie farby było mordęgą.
       Gdy była już gotowa ostatni raz przed wyjściem przeglądnęła się w lustrze. Wyglądała idealnie. Wygląd zewnętrzy nie odzwierciedlał, tego jak naprawdę się czuła. Nikt w życiu nie powiedziałby, że taka dziewczyna mogłaby kiedykolwiek cierpieć z miłości. Wręcz przeciwnie każdy powiedziałby, że to przez nią cierpieli faceci, których odrzucała. Audrey potrafiła się bawić. Lubiła związki bez zobowiązań, nigdy się nie angażowała aż do spotkania jego. Teraz chciała się upić, wytańczyć i znaleźć faceta, którego następnego dnia nie będzie nawet pamiętała.
       - Szybko kogoś wyhaczysz. Tylko pamiętaj. Masz mnie powiadomić kiedy wychodzisz. - powiedziała Charlie.
       - Wiem. Po wszystkim będę potrzebowała podwózki do domu.
       Dziewczyny wsiadły do nowego samochodu Charlie, srebrnego Mercedesa. Charlie dostała go od rodziców na osiemnaste urodziny. Miesiąc po urodzinach udało jej się zdać egzamin na prawo jazdy za pierwszym razem. Audrey była dumna z przyjaciółki i wdzięczna za to, że nie musi już prosić któregoś z rodziców o podwiezienia do szkoły. W drugim semestrze Charlie codziennie podjeżdżała po Audrey i razem jechały do szkoły. Audrey już nie mogła się doczekać, kiedy sama będzie mieć prawo jazdy. Niedawno zaczęła kurs, a że dobrze jej szło to odkreślała dni do egzaminu.
       Nowy club nazywał się "Iluzja". Ludzi było tyle, że ledwo można było się pomieścić. Na parkiecie rozbrzmiewały najnowsze hity. Miało się wrażenie, że tańczący ludzie są jakby w transie. Podobało jej się to miejsce. Ciężko było znaleźć miejsce do siedzenia, gdzie mogłaby usiąść i wypić parę drinków. Postanowiła, że na początek wypije parę shotów i pójdzie potańczyć, a później znajdzie jakiegoś faceta, do którego się dosiądzie. Charlie czekała na nią na parkiecie. Martwiła się o Audrey. Nigdy jeszcze nie widziała przyjaciółki cierpiącej. W szczególności nie z powodu miłości. Bała się, że pod wpływem bólu może zrobić coś głupiego, czego później będzie żałowała. Charlie zauważyła, że Audrey idzie w jej kierunku. Zaczęły tańczyć w rytm muzyki. Audrey chciała zatracić się w muzyce. Nie zwracała uwagi z kim tańczy. Po prostu tańczyła, aby oczyścić umysł. Po parunastu minutach tańca bez przerwy, ciało zaczęło odmawiać jej posłuszeństwa. Skorzystała z okazji, że Charlie wymknęła się do toalety i poszła do baru. Na drugim końcu baru zauważyła mężczyznę. Ubrany był w ciemny garnitur i jasną koszulę. Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał ciemne włosy i ciemne oczy. Przyciągał jej wzrok. Podeszła do niego.
         - Przyszedłeś sam? - zapytała.
         - Tak. - odpowiedział spoglądając jej w oczy. Miał niezwykłe spojrzenie. To sprawiło, że jeszcze bardziej nie mogła od niego odwrócić wzroku. - Mogę postawić ci drinka?
        - Jasne.
        - Co pijesz?
        - To co ty. - odpowiedziała. - Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. Co ty na to, żebyśmy się upili, a potem poszli zabawić?
        - Jestem za. - zgodził się. - To idziemy do mnie czy do ciebie?
        - Do ciebie.
        Wypili zamówione drinki. Następnie udali się na parking samochodowy, gdzie wsiedli do taksówki, która zawiozła ich do jego mieszkania. W apartamencie zaczęli się całować. Gubili ubrania z każdym posunięciem do sypialni.
        - Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - zapytał, gdy całowała go po szyi.
        - Żadnych imion. Po co zaprzątać sobie tym głowę, jak już się nie spotkamy. - odpowiedziała.
        Po nocy pełnej wrażeń Audrey obudziła się w sypialni. Obok niej leżał mężczyzna, którego poznała poprzedniej nocy w clubie. Spojrzała na zegarek, który pokazywał 05:40. W ciszy ubrała się i wyszła. Żałowała, że już więcej go nie spotka, bo naprawdę dobrze się bawiła. Ale teraz musiała zmierzyć się z Charlie, która z pewnością była zła na nią za to, że wyszła bez słowa z facetem, którego nie znała nawet pięciu minut.


                                                                 Trzy miesiące później


      "Zaraz będę" - odczytała Charlie na swoim telefonie. To był pierwszy dzień na uniwersytecie, a Audrey się spóźniała. Obie wybrały te same przedmioty, więc wszystkie zajęcia miały razem. Za chwilę miały odbyć się zajęcia z historii starożytnej. Chociaż Audrey nie była wielką fanką historii to Charlie udało się jej na nią namówić. Podczas zapisów na ten przedmiot usłyszały, że po dwu letniej przerwie wrócił bardzo interesujący wykładowca. Audrey wtedy stwierdziła, że jak przedmiot ją znudzi to chociaż będzie mogła sobie popatrzeć na przystojnego wykładowce.
      Audrey biegła na złamanie karku. Nie lubiła się spóźniać, ale wczorajszej nocy wróciła z wakacji na Hawajach. Była potwornie zmęczona. Rano nie usłyszała budzika. Po przebudzeniu spanikowała i ubrała się to co miała pod ręką. Zobaczyła na zegarek. Miała już 10 minut spóźnienia. Bała się, że wykładowca nie wpuści jej do klasy. Szybko biegła po schodach i w końcu znalazła klasę 204. Otworzyła drzwi.
      - Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała i zamarła.

1 komentarz:

  1. Ewa, fajnie się zapowiada:D Byleby żadne z nich nie było wampirem:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.