czwartek, 18 października 2012

Mini haul

   Zainspirowana wszelkimi blogami modowymi, gdzie dziewczyny prezentują swoje niesamowite second handowe zdobycze umówiłam się z kumpelą na połażenie po takich sklepach. Szczerze mówiąc nie liczyłam, że coś upoluje, bardziej chciałam porównać second handy, które są w moim rodzinnym mieście, a w mieście gdzie studiuje. Spotkało mnie ogromne zaskoczenie. Po pierwsze tam ceny, a po drugie dbałość miejsca. U mnie w mieście właścicielki nie dbają o swoje second handy. Ubrania są tak pościskane, że ledwo co tam można zobaczyć, a do dopiero wyciągnąć z wieszaka. Do tego często są przez agresywne klientki porozrywane lub pobrudzone. A co najgorsze ceny są tak wysokie jakby były to nowe rzeczy. Fakt można kupić również i takie z metkami, ale często jest tak, że za np. sweter, który widać, że był używany trzeba czasami zapłacić 48 złotych. W takim wypadku długo się nie zastanawiam i wolę trochę dołożyć lub poczekać na przeceny w H&M, żeby kupić coś bardziej porządnego i często nawet tańszego.

Te second handy, które dzisiaj odwiedziłam po prostu mnie urzekły. Wszystkie ciuchy ładnie porozwieszane. Klientki nie cisną się jak sardynki w puszce przy jednym wieszaku i co najważniejsze ceny adekwatne do towaru. Jedynymi drogimi towarami były płaszcze i kurtki, ale np. wolę dać w takim second handzie za skórzaną kurtkę 100 złotych niż kupić taką samą za 600 złotych w bardziej ekskluzywnym sklepie. I powiem szczerze, że w jednym z tych sklepów, gdzie dzisiaj byłam od razu pokochałam. Ciuchy tam pochodzą z moich ulubiony sklepów, a nawet jak nie to są po prostu tak śliczne, że jedynie rozmiar i budżet nie pozwalał mi ich kupić. Już teraz wiem, że jeśli tylko będę miała więcej pieniędzy do wydania to zrobię tam nalot :) A oto co mi się udało zdobyć:

Mimo, że lato już za nami to nie mogłam się oprzeć żeby nie kupić Bambiego. A ten zakup kosztował mnie jedyne 2,70 zł.

Kolor tej spódniczki jest odrobinę przekłamany. W rzeczywistości jest dużo ciemniejsza. I niestety nie miałam lepszego wieszaka, żeby pokazać jej kształt. Spódniczka kosztowała zaledwie 16 zł.

Kiedy zobaczyłam tę tunikę od razu się w niej zakochałam i wiedziałam, że musi być moja, nawet jeśli byłaby za mała i musiałabym do niej schudnąć. Czegoś takiego poszukiwałam odkąd zdecydowała, że chcę ubierać się bardziej w stylu gyaru. Kolor na zdjęciu znowu jest trochę przekłamany, bo tunika nie jest różowa, a brzoskwiniowa z odcieniami pudrowego różu. Kosztowała mnie ona 25 zł, ale mimo to nie żałuję, bo jest warta swojej ceny.

To na tyle. Mam nadzieję, że niedługo znowu wybiorę się na zakupy, bo szczerze mówiąc po tym jednym dniu jakby trochę się uzależniłam.

9 komentarzy:

  1. Fajne zdobycze, ja właściwie nie kupuję w second handach, ale to na pewno dlatego, że nie znam żadnego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne zdobycze-szczególnie ta sarenka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne ciuszki! a ja nie potrafię nic znaleźć w tego typu sklepach :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, można się ubrać tanio i modnie. Świetne ciuchy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Koszulka - mega zdobycz ^^
    Sama często chodzę, ale trzeba mieć szczęście, żeby znaleźć coś fajnego :(
    Obserwuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bambi wymiata:D
    Ja jutro się wybiorę na jakieś łupy:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tunika i koszulka są śliczne! Też bym takie chciała! *o*
    Pozdrawiam! ^w^/

    OdpowiedzUsuń
  8. W moim mieście second handy zasługują na tytuł totalnej porażki - tłoczno, niehigienicznie, nieprzyjemny zapach starych ciuchów, same najgorsze szmaty - nic ciekawego się nie upoluje, no chyba że w dzień przywozu towarów będziemy koczowali przed sklepem już godzinę przed otwarciem (co wiem z opowieści koleżanek). Sama zajrzałam tam tylko kilka razy, w poszukiwaniu materiałów na cosplay i po jednym razie doszłam do wniosku, że na internecie można upolować o wiele ciekawsze szmatki :3

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.