czwartek, 8 marca 2012

"Bóg nas nienawidzi" Hank Moody


"Mam dwadzieścia lat - zaczynam. - Mówią, że w tym wieku człowiek powinien odnajdywać swoje miejsce w świecie. Trzymam ich za słowo. Idę za głosem serca. Zajmuję się tym co mnie pociąga. Podążam tam, dokąd prowadzi mnie wanderlust."

   Głównym bohaterem powieści jest sam jej autor, za czasów swojej młodości. Autora, czyli Hanka Moody'ego zna każdy, kto kiedykolwiek widział, bądź choć słyszał o serialu Californication. Tak więc cofnijmy się do jego młodości.

   Hank ma pokręcone życie. Mieszka w małej mieścinie, rzuca studia, jego niezrównoważona psychicznie dziewczyna dźga go nożem, a później dzięki swojemu wujowi staje się dilerem narkotyków. Nowy fach sprawia, że w końcu może odłożyć trochę pieniędzy i wynieść się do dużego miasta, którym jest Nowy Jork. Nowe miejsce sprawia, że poznaje nowych ludzi z różnych grup społecznych. Ci ludzie nie sprawiają, że jego życie staje się łatwiejsze, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się komplikuje. Jako początkujący diler nie może brać udziału w hurtowych transakcjach, jednak chęć zarobienia większej kasy sprawia, że musi podszywać się pod różnych klientów, aby dostarczyć swojemu klientowi obiecaną ilość. Kolejną taką osobą byłą K., modelka i dziewczyna fotografa, których związek polega na rozstaniach i powrotach. Nasz bohater zakochuje się w niej, jest dla niej zrobić wszystko, nawet podążył za nią do Korei, gdzie niestety, jak się później okazało, wróciła z powrotem do swojego fotografa. Facet jest załamany i aby sobie ulżyć korzysta z miejskich specjałów (nie mówię tu o jedzeniu).

   W życiu narratora nie ma tylko problemów z pracą, czy dziewczynami, ale także z rodziną. Jego ojciec wydaje pieniądze na prawo i lewo i zdradza swoją żonę. Matka zaś zapada na ciężką chorobę, która doprowadza ją do śmierci. Wtedy zaczyna sobie coś uświadamiać i robi sobie rachunek sumienia, czyli listę osób, które skrzywdził. Na szczycie listy znajduje się właśnie matka.

"Dała mi wszystko. Odpłaciłem się, porzucając dom przy pierwszej okazji. Oszukiwałem ją w sprawie mojej pracy, przyjmowałem z tego tytułu podarki i komplementy, na które nie zasługiwałem."

   Mam mieszane uczucia co do tej książki. Oczekiwałam po niej dużo więcej. W końcu oglądałam serial Californication i liczyłam, że książka Hanka Moody'ego powali mnie na kolana. Niestety tak się nie stało. Akcja książki rozpoczęła się wraz z chorobą matki, czyli jakoś pod koniec, a fabuła, właściwie to jej nie ma. Miałam wrażenie, że pisać wcielający się w Hanka Moody'ego nie dość, że nie oglądał serialu, to jeszcze nie chciało mu się tego pisać. Szkoda, bo można byłoby z tego stworzyć świetna książkę. Jedyne właśnie co mi się podobało to właśnie motyw rodzinny.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu SQN


7 komentarzy:

  1. Oczywiście słyszałam o tej książce, ale serial nie powalił mnie na kolana. Swoją drogą tytuł i jest genialny, niesie za sobą wielki potencjał, który raczej nie został odpowiednio wykorzystany...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Nie jestem do tej książki przekonana. Serialu nie oglądałam, ale chyba od niego bym zaczęła z powodu rewelacyjnych opinii;)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dostałam ją kilka dni temu i muszę przyznać, że ciekawi mnie. Mimo tylu negatywnych opinii, jakie słyszałam/czytałam. Serial mi się bardzo podobał, ale chyba postaram się czytać książkę nie podpierając się serialem- będzie to strasznie trudne i pewnie mi się nie uda, cóż :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Serialu jeszcze nie widziałam, ale oczywiście kojarzę go z opisów i opinii innych. Co do książki - tak mi się wydawało, że będzie albo rewelacyjna, albo raczej przeciętna no i wyszło jak wyszło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka, jak widzę, prezentuje się raczej marnie. Odpuszczę ją sobie

    OdpowiedzUsuń
  6. To książka nie dla mnie. Chyba zbyt przeciętna.

    OdpowiedzUsuń
  7. serial kiedyś zaczęłam oglądać, ale mnie nie zachwycił. obawiam się, że z książką może być podobnie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.